Może właśnie tak ma być. Tak, że nie jest idealnie…bo chcemy zawsze żeby wszystko było idealne. Całe nasze życie. Ale ono takie nie jest…i nigdy nie będzie. Dziś mam złe samopoczucie. Źle się czuję fizycznie…brzuszek boli :/ ale dziś nie o tym…wczoraj się widziałam z Nim…był u mnie….choć bałam się strasznie bo…Pan Perfekcyjny mógł wrócić w każdej chwili…ale nie wrócił dzięki Bogu…dziś chciałam o Nim…bo to ważny człowiek w moim życiu…a było to tak…
Zima…nie pamiętam dokładnie daty ale pamiętam , że nasze pierwsze spotkanie było wtedy kiedy tak mocno sypał śnieg. Dokładnie tak jak dziś. Wracałam z pracy…było po 21 a pisałam z Nim kilka dni wcześniej. Poznaliśmy się na czymś takim jak FunSkan. Anonimowy czat w postaci smsów który miała w usłudze sieć Plus. Wyszukiwał on zarejestrowane osoby, które mieszkają jak najbliżej nas…ale… To nie miało być tak…to nie miał być mój mężczyzna…bo miałam zranione mocno serce przez innego faceta. Chciałam tylko zapomnieć…No i tak pisaliśmy ze sobą kilka dni…mieszkał jakieś 4 km ode mnie ale i tak nie kojarzyłam kim jest. Bywałam w tamtej miejscowości czasem ale wiadomo…nie zna się wszystkich. Poza tym jest ode mnie rok młodszy…no…dokładniej półtora roku…z tego się czasem śmiał.
Wracałam więc do domu. Poprosiłam koleżankę , żeby zostawiła mnie na przystanku autobusowym…z tego miejsca miałam jakieś 400m do domu. Mieszkałam wtedy jeszcze z rodzicami. Bałam się…wiedziałam , że niedaleko mojego domu On już na mnie czeka…szłam z różnymi myślami…”po co mi to?”, „ bez sensu, przecież on jest młodszy”…i na pewno inne, podobne myśli…teraz już nie pamiętam...minęło 6 lat…Zobaczyłam go…szedł w moją stronę…w ciemnej kurtce z kapturem…sypał śnieg…ale…moje serce biło coraz mocniej. Przywitaliśmy się…rozmawialiśmy chyba nie specjalnie jakoś długo…nie pamiętam :/ i nie pamiętam też czy pocałował mnie na pierwszym…nie…chyba to było kolejne spotkanie…nie wiem…ale…tak bardzo podobały mi się Jego oczy…takie ciemne…i ta słodka mina chłopca…
Sportowiec…heh…grał w piłkę…nie wiem już czy amatorsko …ale grał…kochał piłkę ponad wszystko. I jest tak do dziś…dziś trenuje młodych chłopców…i naprawia komputery taki zdlony
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia…byliśmy razem na imprezie. I wtedy zapytał czy chcę być już Jego…chciałam…niczego innego w życiu nie chciałam tak bardzo…po prawie 4 tyg zaproponowałam spędzenie razem czasu…całej nocy…chciałam zobaczyć jak to jest być z Nim blisko. Pojechaliśmy do hotelu…byłam w takiej panice , że wypiłam prawie całe wino na rozluźnienie i…zasnęłam…następnego dnia…postanowiliśmy już zawsze być razem…jakoś tak wyszło, że…naszym hasłem przewodnim związku było „zawsze na zawsze”…i tak było…zakochani ponad wszystko…dzieliło nas kilka km ale…byliśmy w stanie pieszo przejść te kilometry byle widzieć się choćby krótki czas…Nigdy nikogo nie kochałam tak bardzo…i….chyba nigdy już nie będę…po chyba 2 latach postanowiliśmy zamieszkać razem…i…przez pierwsze kilka miesięcy było cudownie. Tyle czasu spędzać razem…i kochaliśmy się codziennie…było idealnie ale potem nastała rutyna. Moja zazdrość była zbyt intensywna…on „uciekał” na grę w piłkę coraz częściej…i…wszystko powoli zaczęło się sypać…Po wielu rozmowach, kompromisach i obietnicach było lepiej…Ja chciałam być jego żoną…On…pewnie też chciał ale nie wtedy…po jakimś czasie mi się oświadczył…moja reakcja była chyba inna niż On oczekiwał….bo to u Niego widziałam łzy w oczach…A ja…czułam , że zrobił to przez moje „gadanie i stękanie”…choć do dnia dzisiejszego zaprzecza…Po 4 albo 5 mies już nie mieszkaliśmy razem…Obiecał , że jeden dzień w tyg będzie dla mnie…zrobiłam kolację…czekałam na Niego…poszedł na piłkę…wkurzyłam się i zadzwoniłam do kumpla.( myślał , żę między mną a nim coś było…nigdy w życiu:/ )…wypłakiwałam się mu przez kilka godzin…a mój kumpel…chronił go. Mówił , że to tylko piłka…nie inna kobieta. Fakt…On nigdy nie rozglądał się za innymi kobietami. Zawsze trzymał mnie za rękę kiedy gdzieś byliśmy…nawet jeśli byliśmy pokłóceni…Wracając do domu spotkałam po drodze sąsiada i jego kumpla. Razem wracaliśmy do domu…na schodach zaproponował mi drinka u siebie…a mój to wszystko widział…o czym ja nie wiedziałam…Po chwili wahania , zgodziłam się…tylko dlatego, żę byłam wściekła na Niego…gadaliśmy z sąsiadami do rana…chyba do 5 :/ o tym jaki to kiepski blok…jakich mamy durnych sąsiadów i że za dużo się płaci czynszu i takie tam…potem o związkach…nic innego…ale wiem….przegięłam z czasem. Wróciłam do domu…mój nie spał…a rano…wyprowadził się…praktycznie bez słowa…i tak to się skończyło….
Dużo by jeszcze o tym pisać…ale…widocznie tak miało być, że każdy musiał dostać kopa od życia, żeby zrozumieć…
p.s. tym sąsiadem był Pan Perfekcyjny…ale nie od razu zaskoczyło…zdecydowanie nie od razu…dopiero po ok 2 mies…wszystko potoczyło się szybko…jak burza…zdecydowanie za szybko…kolejna „zabawa w dom”…
Dodaj komentarz