Archiwum 04 stycznia 2016


sty 04 2016 spokojny wieczór. ..
Komentarze: 9

Jednak wrócił.. Pan Perfekcyjny robi mi co jakiś czas takie "niespodzianki". Niby w trasie a jednak wieczorem wraca bez uprzedzenia.Hmmm...sprawdza mnie? Nie ufamy sobie...to pewne...ani ja jemu ani on mi...tyle że ja mu nie daję powodow. Wiem wiem...mówię o tym że on gdzieś łazi a ja sama spotykam się z Nim...no ale...ja nie mówię że go kocham itd a on ciągle to powtarza. W jego ustach słowa "kocham cię" mają brzmienie jak "wypierz mi to"...no...czyli mnie denerwują i nic nie znaczą.. na jego "prośby" mam tzw wyjebanizm...za przeproszeniem...no bo ja zawsze taka byłam.  Kocham gotować, prać, prasować itd...ale jesli ktos mowi mi "wyprasuj mi to"...to nie lubię. Nie lubię tonu rozkazujacego. "Czy możesz mi to wyprasowac?"...tak...to brzmi lepiej...tak już mam...no i Pan Perfekcyjny zawsze używa tonu rozkazujacego co mnie denerwuje i zawsze przez to są kłótnie itd...Za to On...On nigdy tak do mnie nie mówił. ..bo ja z Nim bylam prawie 4 lata...i jak dobrze pójdzie to będę znowu...poza tym. PP miał już żonę. ..i o kolejnej. ..no way...nie ma mowy...za to On...Chce. ..tzn tak mi mówił...bo byliśmy zaręczeni nawet...ale o tym kiedyś. ..narazie nic nie mogę. ..tylko czekam co dalej z Groszkiem...bo od niego to wszystko zależy...

 

P.s. Groszku...mamusia mówi "nie teraz Kochanie, nie z tym tatusiem".. 

bardziejtrzydziestka : :
sty 04 2016 dziwne nastroje...
Komentarze: 6

Zaczynam mieć siebie dość...Pan Perfekcyjny pojechał. Nawet nie dostał buziaka na pożegnanie. Sama nie wiem dlaczego. Pewnie dlatego , , że znów nie Spałam w nocy. Od kiedy tu jest czyli prawie 2 tyg, nie przespałam żadnej całej nocy. Tak chrapie. Mamy kawalerkę więc nawet nie ma innego miejsca na spanie niż jedno łóżko.  Dobrze że chociaż jest duże to kładę się w drugim koncu ze słuchawkami na uszach i slucham muzyki. No i nie spie...nie wiem...on nie chce iść do lekarza. Bo po co. A ja się muszę męczyć. ..wiec bylam zla i nie pożegnałam się z Nim...tzn oprocz krótkiego "czesc"...ogarnęłam mieszkanie i siebie.  Wkrotce wychodze do pracy...i to...to uczucie...kiedy stoję przed lustrem i patrzę na ...moj brzuszek...15 tydz...chyba...przytylam...to pewne...zawsze bylam szczupla. Przy wzroscie 172cm mialam 58 kg wiec nie bylo zle...a teraz to widac...61kg...i wszystko w brzuszek...i trochę w biust i w tyłek też sporo. Reszta bez zmian. Fizycznie czuję się raz tragicznie a innym razem ok...chcialabym czegosc innego. Normalnego życia i sookoju...z Nim...ale...patrzę wciąż na ten brzuszek i...tam jest Groszek...moje kochanie...ledwo zipie bidulek...i albo przetrwa albo...właśnie dlatego nie lubię teraz siebie. Przez to jak wyglądam i przez to że mam dziwne mysli. Pan Perfekcyjny wczoraj miał minę zbitego psa. Powiedzial ze czuje ze go juz nie kocham bo nie chcę być z nim blisko . Nie mówię mu ze go kocham, nie caluje, nie tule...nie robie tego bo nie kocham go...i to nie jest Jego wina. On...nawet gdyby nie istniał. ..i tak Pan Perfekcyjny doprowadzil do tego ze jest jak jest...no cóż. ..

 

P.s. pierwszy raz zrobilo mi się przykro jak spojrzałam na PP...ale pora myśleć w końcu o sobie...

bardziejtrzydziestka : :