Archiwum 10 grudnia 2015


gru 10 2015 dzień ostateczny...
Komentarze: 4
Dziś byłam u lekarza…mamy serduszko…ale…jest wielkie ale…i słowa lekarza „Niech się pani nie przyzwyczaja”…początek 10 tyg…ale groszek ma wielkość jak na 7tydz…czyli…to samo co wtedy…serduszko biło wtedy 5 dni…ciekawe ile teraz…za 2 tyg znów mam do niego iść…Popłakałam się…nie wiem czy ze szczęścia, że mam groszka czy z tego, że jest źle… W pracy jest źle…lekko mówiąc…dostaję dodatkowe leki na uspokojenie (podobno groszkowi nie szkodzą)bo już nie ogarniam swojego życia…Niby jest zwolnienie…ale…typowego zagrożenia nie ma…co wizytę mówią inaczej, więc sama nie wiem dokładnie jak jest…a ile to wszystko kosztuje:/ te leki…te wizyty:/ muszę prywatnie bo u mnie na wizyty państwowe czeka się znacznie dłużej… Pan Perfekcyjny nawet rozmawiać nie chce. Mówię mu, opowiadam co mnie boli i jak jest mi źle itd a ten mi mówi że kończymy bo za drogo będzie…omg :/rozmowa trwała mniej niż 20 min …ja rozumiem, że jeśli jest za granicą to wszystko kosztuje no ale KOMU ja mam to mówić? No bo na razie o tym nie wie nikt…oprócz Pana Perfekcyjnego i Niego… No właśnie…On już wszystko wie…a dziś mamy się spotkać…powiedział mi kilka…mniej miłych dla mnie słów…no ale…co zrobię…sama sobie zgotowałam ten los…czasem mam ochotę uciec…zniknąć… Zazdroszczę tym młodym dziewczynom , które nie miały problemów z zajściem w ciążę…wiem , że to wszystko męczące…ale kiedy widzę, mojego siostrzeńca, który za tydzień skończy rok…jak biegnie do swojej mamy i ją tuli…ja tez tak chcę…dam z siebie wszystko , żeby mieć ukochane dziecko…będę idealną mamą i (daj mi Boże ) żoną…ale jeszcze nie teraz… p.s. Ja naprawdę nie jestem taka zła…ja tylko szukam swojego miejsca na Ziemi…
bardziejtrzydziestka : :