Komentarze: 4
Piątek...dla jednych dzień genialny - początek weekendu. Dla mnie bez znaczenia...tak jak każdy dzien ostatnio. Zrezygnowałam dziś z badań krwi, tzn przesunęłam to na poniedziałek...nie chciało mi się wcześnie wstać. Od samego rana jednak telefony, smsy...od dzisiaj wyciszam telefon na noc. Nie mogę spokojnie spać. W sumie to nawet nie przez to , że z rana ktoś dzwoni...nie wiem dlaczego tak jest. Lekarz mówi, że to stres...hmmm...ale kto dziś nie ma stresującego życia? nie znam takiej osoby. Te tabletki na wyciszenie są ok...no poza tym, że pierwsze dwa dni praktycznie przespałam...
Życia jednak nie chcę przespać, nie teraz...jakoś tak dziwnie się zrobiło...
Muszę w końcu się ogarnąc i ruszyć z miejsca. Na początek z łóżka ;) bo dziś piątek....Pan Perfekcyjny wraca...narzeka na mnie ostatnio. Nie dziwię mu się trochę, bo sama siebie nie rozumiem czasem... Ale to chyba domena każdej z kobiet...przynajmniej mam taką nadzieję...Między nami zrobiło się jakoś tak sucho...chłodno...Niby jest ok...ale tak dziwnie.Kiedyś patrzyłam na niego inaczej niz teraz....a za tydzień miną 2 lata od kiedy jesteśmy razem...no...nie licząc małej przerwy. Coraz częściej robi mi jakieś prezenciki. Raz większe, raz mniejsze...tłumaczy się, że to rekompensata za to , ze go nie ma. Myślę , że jednak nie tylko o to chodzi...Fakt...nie ma go wtedy kiedy go potrzebuje...ciężko jest tak wracać do pustego mieszkania...nie czuję się tu dobrze, dlatego uciekam...bywam wszędzie byle nie tu...nie sama...
poza tym, czuję się tu obco, właściwie to jak sprzątaczka,praczka,służąca...naprawdę nienawidzę...
Kiedyś było inaczej...jeszcze jakieś pół roku wcześniej, może trochę dalej...Pan Prefekcyjny wracał do domu z trasy, rzucał torby w kąt i zaraz z łapkami do mnie. Uśmiecham się na samą myśl, kiedy nie mogłam się wyzwolić od jego uścisku. Kochał mnie wtedy bardzo...dosłownie również. Uwielbiałam to...a teraz....wchodzi do mieszkania, rzuca suche "cześć młoda"...i zamyka się w łazience. Potem przychodzi do mnie...mówi jaki to wielce zmęczony...i pokazuje palcem co mam mu wyprać. Czeka na obiad, czasem kolację...w zależności od tego o której wróci. Bo ja choć jestem zmęczona, tez pracuję, zawsze coś ugotuję...Potem je...znów łazienka i do łóżka...Częściej beze mnie niż ze mną...
To nie tak, że się nie kochamy...ale...zdecydowanie rzadziej i w stylu "odbębnienia"...no...żebym nie stękała , że nie ma nic...bo ja seks uwielbiam...
Mam nadzieję, że dziś będzie inaczej...chciałabym , żeby było normalnie...tak jak kiedyś...a tymczasem mam pomysł na prezent dla siebie samej ;P
p.s. Gotowanie mnie odpręża...gotowanie i wino...więc dziś piątek... <3