Komentarze: 2
Sobota...dziś dzień zaczął się miło...buziakami itd...ale na mnie to już nie działa. Czy ja stałam się oziębła? chyba nie...chyba to nie moja wina...on mnie tego uczy...ale cóż...szybko minęło...teraz jestem u przyjaciółki...jej nie ma...mam "wolny pokój" i zamierzam się zrelaksować...z dala od Pana Perfekcyjnego...z dala od wszystkiego co złe...co suche...co zimne...szorstkie..itd...
Dziś jest mój dzień...a właściwie wieczór, noc i poranek...dziś(choć nie jest to powód do dumy) zamierzam sie napić...sama...nie...nie sama...ale prawie w samotności...
Kto wie co jutro nam przyniesie...dopóki nie mam sensu życia( czyt dziecka)...mogę robić co zechcę...tak mówią...tak było..tak jest...a nie wiem co będzie...
Chciałabym mieć synka...marzę o tym od dobrych 5 lat...ale nic w związku z tym mi nie wychodzi...raz już nie wyszło...ale mimo tego się nie boję...tylko czy jest sens na siłę sprowadzać kogoś na ten świat? Dla mnie byłby to powód do życia...do codziennego starania się...
ale o tym kiedyś...może...tymczasem miłego :)
p.s.czy ja naprawdę muszę całe życie iść pod górkę? :/